17 listopada 2024

Prawie zawodowcy

Wyczynowa rekreacja SUP to specyficzna część tego sportu. Ani rekreacja, ani wyczyn. Zdecydowanie każdy może spróbować, ale nie każdy będzie to kontynuował. Po paru latach szarpania się z przenoskami, pokonywania zwałek, walki z przeciwprądem i zjazdów z białą wodą nabraliśmy z żoną i córką sporo pokory i ciut doświadczenia. Ważne jest bezpieczne stopniowanie trudności i zdrowy rozsądek. Nie zaczynamy od Dunajca albo Łupawy. Na początku trzeba otrzaskać się z dłuższymi spływami (4-5 godzin) na średnio trudnych odcinkach rzek. Następnie należy nabyć właściwy sprzęt i odpowiednio go dostroić, aby mieć przyjemność z 8 godzinnych spływów na przykład górną Parsętą czy solo spływ Hornadem w Słowackim Raju:
 

Na zwałkowe i płytkie rzeki polecam jedynie deski krótsze niż 340cm (11 stóp) o szerokości 75-85cm (29-33 cale) i zdecydowanie stateczniki nie dłuższe niż 15cm. Najlepiej sprawdzają się deski typu white water długości około 300cm (10") czyli te naleśniki na górskie potoki. Są mocniej zbudowane, mają zwykle 3 lub 5 krótkie stateczniki oraz uchwyty na każdym boku deski. Deski te są bardzo wolne na stojącej wodzie ale za to najszybsze na wyprawie po zwałkach i przenoskach. Stateczniki można sobie skrócić lub dokleić mini finy samemu. Wiosła całkowicie węglowe to nie najlepszy wybór, bo to tylko kwestia czasu,  kiedy zostaną połamane. Polecam wiosła węglowe ale z kompozytowymi piórami.  To chyba najbardziej praktyczny wybór, bo mocne wiosło aluminiowe będzie za bardzo ciążyło na długich odcinkach. Warto pamiętać, że wiosło 800gr będzie ważyło tonę mniej niż to 1200gr.

Odpowiednie ciuchy, nawadnianie i odżywianie to temat na kolejny artykuł. Chyba najpoprawniej będzie warto opisać ten bardzo interesujący temat w artykule o zimowym SUPowaniu. Jako zapowiedź napiszę, że największym ciuchowym wyzwaniem na zimę są buty a nie pianka czy suchar. Uwierzycie mi, że ostatecznie używam elektrycznie podgrzewanych wkładek do butów? Niech to będzie wstępniakiem:


A propos zimy. Ta pora roku raczej nie przynosi zbyt dużo opadów śniegu nad morzem ale za to dostarcza hektolitrów wody do rzek. Poziom rzek mocno się podnosi, prąd wzmaga i w efekcie do Kołobrzegu pod most na Kamiennej przyjeżdża cyrk wodny:

Kajaki regatowe radzą sobie lepiej niż SUPy. W akcji Tomek Wojciechowski:

Karolina, Aga i ja razem w akcji pod tym samym mostem:

 

Ale, ale, ale! Żeby nie było, że my tacy pro. Prawdziwe życie wygląda mniej różowo haha:


Prawdopodobnie podobne miejsc znajdziecie w swoim sąsiedztwie. Zachęcam do stopniowego i bezpiecznego wychodzenia ze strefy komfortu. Ale chyba najprostszym sposobem wejścia w świat wyczynowej rekreacji jest rozpoczęcie padlowania pod prąd rzeki. Brzmi źle i nudno ale to jest skuteczny sposób, aby wyjść z etapu niedzielnego pływania. Im silniejszy prąd tym więcej się uczymy, lepiej rozumiemy działanie prądu i bardziej komfortowo czujemy się na desce.
Z czasem opanowuje się technikę przepływania przez zanurzone lekko wystające drzewa bez siadania czy schodzenia z deski. Technika ta polega na gwałtownym przemieszczaniu się po desce od środka na rufę i następnie od rufy po dziób oraz pracą nóg obciążającymi konkretną część deski we właściwym momencie. Te skakanie deską po przeszkodach daje mnóstwo frajdy, satysfakcji i ... siników. Warto próbować mimo, że czasami się uda, czasami nie:


Na początku trudno wyjaśnić nawet kajakarzom, że możemy na SUPach pływać mając 10cm wody ze statecznikami 10cm pod deską mająca 15cm grubości. Albo "przepływać" nad zwalonymi drzewami. No jak? Nasz kolega Yehor pokazuje: https://www.instagram.com/p/C-zXDVyIP6L/

Ważne, żeby do trudnych spływów podchodzić z głową i nie forsować się ponad umiejętności. Prąd rzeki może być zabójczy i podkreślę, że często im płycej tym niebezpieczniej! Największym zagrożeniem są zwalone w poprzek rzeki drzewa na odcinkach z silnym nurtem. Deska uderza w takie drzewo, prąd błyskawicznie wykręca ją w bok zatapiając burtę "naprądową" i natychmiast wywraca deskę dnem do góry. SUPiarz wpada pod deskę zakleszczoną drzewem i nie jest w stanie wypłynąć przeciwko nurtowi  a z prądem nie spłynie, bo nie może zanurkować, bo jest za płytko, bo ma kamizelkę ratunkową lub zahaczy ciuchami o podwodne gałęzie. Z tego powodu nie używam i nie polecam kamizelek ani leasha na zwałkowych rzekach. Wpływając w obszar poligonu można zawsze odpiąć i schować leasha oraz zdjąć kamizelkę. Widząc, że dopływacie do niebezpiecznej przeszkody oceniacie na szybko jakie jest ryzyko wywrotki i jakie są możliwości ucieczki, jeśli do niej dojdzie. Jeśli to jest konar bez gałęzi a głębokość rzeki jest większa niż po waszą pierś to najlepszą ucieczką po upadku będzie zanurkowanie i przepłynięcie bez deski pod konarem. Następnie wychodzicie na brzeg i wracacie, aby bezpiecznie już, bez emocji, uwolnić deskę lub wezwać pomoc. Jeśli uda się wam utrzymać na konarze to należy cały czas utrzymywać środek ciężkości ciała po "zaprądowej" stronie konara. W takiej pozycji bezpiecznie możecie odblokować i przerzucić uwięzioną deskę. A jak stracicie równowagę to wylądujecie po bezpiecznej stronie konara. Nie ignorujcie nawet słabego prądu.

Kolejnym zagrożeniem są suche gałęzie zwalonych drzew, które patrzą w górę rzeki. W kombinacji z silnym prądem i płynięciem pod słońce można boleśnie się zdziwić - ciężko namierzyć i uniknąć takie pułapki.

Przede wszystkim należy wystrzegać się małych progów na rzekach za którymi jest głęboko i powstaje ODWÓJ. Zapamiętajcie te słowo. To taki kajakarski Mordor. Upadek w takim miejscu zwykle skutkuje wciągnięciem pod wodę. Na Parsęcie mamy odwój w Pyszcze, który powstaje przy niskim stanie rzeki. Jest to miejsce, gdzie szkolą się ratownicy morscy i WOPR. Dochodziło tam też do kajakowych tragedii. Ćwiczę tam ale zawsze w asekuracji drugiej osoby. Z pozoru mały próg wysokości do kolan może być bardziej niebezpieczniejszy niż np. taki 3 metrowy jaz:

Jeśli to się wam zdarzy to zapamiętajcie – nie próbujcie wypłynąć na powierzchnię, ale nurkujcie głębiej i odpływajcie wzdłuż dna od progu. Łatwo napisać, trudno zrobić ale zapamiętać trzeba! Polecam ten artykuł z filmem:

https://plus.pomorska.pl/nie-daj-sie-wciagnac-to-smiertelna-pulapka/ar/12350053

Odwój to wir poziomy, nie wyglądający złowieszczo ale zawsze jest niebezpieczny. Odwrotnie jest z wirami pionowymi, które najczęściej spotykamy na rzekach - wyglądają złowieszczo ale nie są groźne. Zwykle na rzekach można ignorować wiry poza dużymi, głębokimi rzekami z silny nurtem. Dla przykładu tak to wygląda na austriackim odcinku Dunaju pod Wachau, gdzie nurt osiąga średnio 9-10kmh a głębokości aż do 30 metrów:
 


Na takich wirach wrogiem będzie panika a sprzymierzeńcem prędkość deski i jej płaskie prowadzenie. Bujanie deską na boki w większym wirze i w każdej chyżce może prowadzić do upadku. Chyżka to miejsce na rzece gdzie łączy się bystrze i cofka np za konarem, kamieniem, podwodnym progiem.

Na płytkich rzekach z kamienistym dnem polecam płynąć w rękawiczkach chroniących nadgarstki i jakimś lekkim kasku. Jeden dzwon i pechowo można obić sobie rękę lub czachę. Pamiętajcie, że zwykle trudne odcinki rzek ułożone są w niedostępnych lasach, rozlewiskach, więc jedyną możliwością ewakuacji medycznej może być tylko helikopter.

I tutaj kłania się planowanie – jadąc na nieznana rzekę polecam mocno postudiować Google Earth, Street View, poczytać przewodniki kajakowe, zadzwonić do lokalnych kajakarzy, sprawdzić stan wody, aktualne zagrożenia, zaplanować miejsca ucieczki, naładować telefon i zabezpieczyć go przed zalaniem.
Oduczyłem pytać się lokalesów o poziom rzeki. Zwykle było to jak pytanie się górala o pogodę. Poziom wody rzek polecam sprawdzać na naukowym instrumencie  TUTAJ. Na tym przydatnym portalu IMGW możecie zobaczyć każdy pomiar poziomu wody za ostatnie 6 tygodni i porównać ze średnimi niskimi i wysokimi poziomami. I to zwykle na paru punktach interesującej Was rzeki. Możecie tam też sprawdzić siłę nurtu czyli ile kubików wody przelewa się poprzez poprzeczny przekrój koryta rzeki na sekundę. Ponownie można to porównać z wartościami historycznymi i od razu wiemy czego możemy się spodziewać.
Innym przydatnym narzędziem w planowaniu jest dokładna mapa wraz kilometrażem rzeki. Korzystam z niej między innymi do liczenia odległości zaplanowanego odcinka spływu. Zamiast monotonnie i niedokładnie wklepywać odcinki pomiarowe np na Google Earth wchodzę w mapę ISOK i od razu znam bardzo dokładną odległość z różnic pomiędzy początkiem a końcem spływu. Nie ma dokładniejszego i szybszego pomiaru.

Dla mnie takie wyprawy rzeczne w nieznane są jak porządne górskie wycieczki i upewniam się, że znajomi znają nasz plan na spływ (taka księga wyjść i powrotów). Zdradzę wam jeszcze mój ulubiony patent. Udostępnianie lokalizacji to bardzo pomocny instrument. Możecie używać tej funkcji z Google Maps, Messengera czy innych apek. Ja zawsze używam LiveTrack Garmina – dokładna i raczej niezawodna lokalizacja oraz równie łatwa do udostępniania choćby dla kierowcy co ma nas odebrać na końcu spływu.

Patrząc na nasze SUP wyprawy notuję, że mamy już odkrytych ponad 600km polskich rzek. Spora cześć z nich to rekreacja. Kapitalne rzeki na „niedzielne” spływy to dolne odcinki Parsęty, Regi, Redy, Słupi, Wieprzy, Drawy, Drwęcy, Motławy, Zbrzycy, Nysy. Jeśli chodzi o drugi koniec skali trudności to złoto dajemy Bukowinie (nie wrócę tam nawet zimą!), srebro górnej i środkowej Łupawie (nasza ukochana) a brąz zostaje w domu, czyli dostaje go górna Parsęta (tam nie raz sponiewierałem swoje wybujałe ego). Dunajec wbrew pozorom nie taki straszny jak nam się wydawało. Pod względem trudności nie wszedł na nasze podium ale widokowo nas rozbroił:


Rynna Sulęczyńska na Kaszubach to odcinek jedynie dla SUP freaków:

Z chęcią podzielę się naszym skromnym doświadczeniem z osobami chętnymi do wyjścia poza strefę SUP komfortu. Nam się spodobało i powolutku padlujemy może uda się nam przepłynąć pierwszy tysiąc kilometrów na SUPie po polskich rzekach. Jesteśmy w połowie drogi do celu.

Chcesz zapoznać się z naszymi trackingami naszych spływów? Kliknij: trasy Pomorskie, Zachodnio Pomorskie oraz reszta Polski.

Najpiękniejsze jest to że tylko 10% tych dziewiczych odcinków płynąłem sam. Reszta w kompani przyjaciół i rodziny.

Aha – zapomniałbym o Parsęta River Trophy. Widzimy się na nietuzinkowym polskim maratonie już  17 maja 2025. Karlino – 43km, Bardy 24km!

SUPloha SUPmigos!
Marek Rowiński

 

Tylko dla Orłów